"Życie będzie biegło..." "Mjr Iszkowski" O Jerzym WBI

Moralność i skuteczność bombardowania (cz. 1)

Wacław Iszkowski

aktualizacja: 2018.05.26

Zaskakujące może być powiązanie oceny skuteczności bombardowania miast niemieckich z rozważaniami o moralności takich działań. Jednakże we wspomnieniach Jerzego temat ten stale powraca z różnych punktów widzenia. Równocześnie sam Churchill, a potem Amerykanie przywiązywali do tego problemu istotną wagę. Celem ich było jak najszybsze zwycięstwo, przy ograniczaniu strat własnych. W eseju próbuję pokazać kształtowanie się oceny moralności bombardowań na kanwie lotniczych operacji bombowych już od września 1939 do zakończenia wojny w sierpniu 1945.

Prawo do bombardowania

Jerzy jako motto do swojej książki zamieścił treść Art. 22 Cz. II Zasady prowadzenia wojny z Konferencji Waszyngtońskiej z roku 1922 w sprawie ograniczenia zbrojeń:

„Bombardowanie lotnicze w celach terroryzowania ludności cywilnej, niszczenie lub rujnowanie prywatnej własności nie mającej charakteru wojskowego lub też wyrządzenie krzywdy osobom nie biorącym udziału w walkach – jest zakazane”.

Artykuł ten (i pozostałe) zostały w rzeczywistości zapisane w 1923 roku w haskich roboczych regulacjach prowadzenia wojny powietrznej (Hague Draft Rules of Aerial Warfare), przy czym dokument ten nie został oficjalnie przyjęty przez gremium Państw. Dalej obowiązywała jedynie Konwencja Haska z 1907 (!) roku, w której zapisano:

„Wzbronione jest atakowanie lub bombardowanie w jakikolwiek sposób nie bronionych wsi, domów mieszkalnych i budowli. Podczas oblężeń i bombardowań należy zastosować wszelkie niezbędne środki, ażeby w miarę możliwości oszczędzone zostały świątynie, gmachy, służące celom nauki, sztuki i dobroczynności, pomniki historyczne, szpitale oraz miejsca, gdzie zgromadzeni są chorzy i ranni, pod warunkiem, ażeby te gmachy i miejsca nie służyły jednocześnie celom wojennym. Obowiązkiem oblężonych jest oznaczyć te gmachy i miejsca za pomocą specjalnych widocznych znaków, które będą notyfikowane oblegającym.”.

Wrześniowe lotnictwo

Ale też Jerzy w poszukiwaniu przyczyn niepowodzenia i przegranej lotnictwa polskiego w kampanii wrześniowej, zamieszcza tak szokującą informację

(…) Interwencja ambasadora angielskiego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Warszawie w sprawie ograniczenia akcji bombardowań obszaru niemieckiego miała ten skutek, że Sztab Główny Naczelnego Dowództwa przesłał do poszczególnych armii szczegółowe wytyczne dotyczące bombardowania lotniczego. Żądaniom Anglii i Francji stało się zadość. Przez ograniczenie naszego działania lotniczego Londyn i Paryż nie obawiały się nalotów niemieckich. Za tą cenę zapłaciliśmy ustępstwem wobec przewagi i brutalności Niemiec.

Przytacza też w całości instrukcję Sztabu Głównego (L.dz.687/Mob/ S.Lotn./39) dla polskiego lotnictwa z dnia 29 VIII 1939 wprowadzającą żądane przez Anglików ograniczenia prowadzenia operacji bombowych [Hubert Kujawa]. W zasadzie polscy lotnicy w Anglii też powinni się do niej stosować.

Luftwaffe miało swoją instrukcję z lipca 1939, która przyjęła założenia z haskiej roboczej regulacji z 1923 roku, jednakże z wyraźnym zastrzeżeniem, że bombardowania terrorystyczne mogą być dopuszczalne wtedy gdy będzie wymagała tego sytuacja bojowa, na podstawie upoważnienia głównodowodzącego Luftwaffe.

W tym czasie już istniał przypadek zbombardowania miasta Guernica 26 kwietnia 1937 w czasie wojny domowej w Hiszpanii przez samoloty bombowe niemieckiego Legionu Condor.

Liga Narodów 30 IX 1938 wydała rezolucję, w której użyto zwrotu, że umyślne bombardowanie ludności cywilnej jest zabronione.

Mamy poranek 1 września 1939 roku. Pierwszym atakiem Niemców na Polskę było zbombardowanie szpitala w Wieluniu. W 2009 roku w podsumowaniu opracowania [Marian Piątkowski] stwierdzono, co następuje (fragmenty):

Atak na Wieluń był pogwałceniem wielu norm konfliktów zbrojnych, w szczególności zasady humanitaryzmu i proporcjonalności. Z przedstawionych dokumentów wynika, że operacja w Wieluniu, nawet jeśli była uzasadniona raportami o siłach polskiej brygady kawalerii, to informacje te nie były wystarczające, by uwolnić sprawców tego nalotu od odpowiedzialności karnej (…) Prawdziwym celem [Luftwaffe] było wypróbowanie sprzętu i ludzi do nowego, przerażającego sposobu prowadzenia wojny, przejawiającego się powszechną pogardą dla prawa międzynarodowego we IX 1939 r., wykazując całkowitą obojętność dla wartości jaką jest życie, zdrowie i własność ludności cywilnej tego miasta. Śmierci co najmniej 170 osób nie można rozpatrywać w postaci zwykłego zabójstwa, lecz tego typu kwalifikowanego wypełniającego znamiona przestępstwa o najcięższym ciężarze szkodliwości społecznej, czyli zabicie człowieka w celu sprawdzenia działania nowej broni (…) .

Było to zbrodnią. Podobnie zbrodnią było bombardowanie centrum Warszawy we wrześniu 1939, gdyż wojska ją broniące stały na przedmieściach. A celami do bombardowania były szpitale (najpierw oznaczone flagami Czerwonego Krzyża, które potem szybko zdejmowano) oraz zabytki – Zamek Królewski, a przede wszystkim budynki mieszkalne.

(…)Opanowałem kierownicę i pędziłem dalej. Druga bomba nie wybuchła. W podskokach usadowiła się akurat w bramie mego domu. Niemcom nie udało się trafić bombami w ambulans Czerwonego Krzyża. Rannych pozostawiłem w szpitalu, gdzie wyładowywano wozy sanitarne przybyłe z innych rejonów miasta.

(…) Miałem wyraźnego pecha ze znakiem Czerwonego Krzyża. Przedwczoraj Niemcy ostrzelali mnie w samochodzie sanitarnym, teraz zaatakowali w sanitarnym samolocie.

Nieco innym celem było miasteczko Frampol, atakowane od 8 do 13 września 1939 przez bombowce 8 Korpusu Lotniczego Luftwaffe, w celu zbadania skuteczności bombardowania na charakterystycznej dla tego miasta regularnej siatce ulic wraz z największym rynkiem w Europie. Dodatkowo piloci niemieckich myśliwców ćwiczyli się w strzelaniu do uciekającej ludności cywilnej. Miasto nie było bronione i nie było w nim żadnego polskiego wojska, co mogłoby uzasadniać takie naloty.

Bombardowanych było też wiele innych miast Polski, a szczególnie barbarzyńskie były bombardowania i ostrzeliwania uciekinierów na drogach i w pociągach osobowych. Rozpoczęły się też rozstrzeliwania ludności cywilnej oraz początki gehenny Żydów.

Niemcy w Polsce porzucili respektowanie wszelkich praw wobec ludności, z wyjątkiem konwencji genewskiej dotyczącej traktowania jeńców wojennych – i to też nie zawsze.

To wszystko widzieli polscy piloci uciekając z kraju przez granicę do Rumuni, do Francji, a potem do Anglii.

Bitwa o Anglię

Prezydent Franklin D. Roosevelt dnia 1 września 1939 przedstawił Apel do Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Niemiec i Polski o unikaniu bombardowania cywilów [An Appeal to Great Britain, France, Italy, Germany, and Poland to Refrain from Air Bombing of Civilians]. Oczekiwał odpowiedzi tych rządów. A 5 września ogłosił neutralność USA w tej wojnie.

W inwazji 10 maja 1940 na Holandię, Belgię i Francję - Niemcy ostrożnie bombardowali tylko obiekty i zgrupowania wojskowe, zakłady i węzły kolejowe. Francuzi ze strachu, aby nie drażnić Niemców, ograniczyli loty bombowców. Zresztą już 22 czerwca skapitulowali. Poważniejszy akcent nastąpił w chwili, gdy zaatakowani neutralni Holendrzy, nie chcieli się w cztery dni poddać, wtedy Niemcy zbombardowali dzielnicę Rotterdamu – już po deklaracji Holendrów o kapitulacji.

Po kapitulacji Francji główny ciężar walki w powietrzu musiał wziąć na siebie RAF.

W lipcu 1940 rozpoczęła się Bitwa o Anglię. Niemcy zaatakowali bombami lotniska, maszty radarowe, zakłady przemysłowe i mniejsze miejscowości. Wyprawy bombowe były ochraniane przez myśliwce niemieckie. Obie strony ponosiły znaczne straty.

Anglikom zaczynało brakować pilotów. W sierpniu pozwolono polskim Dywizjonom Myśliwskim 302 i 303 na udział w walkach.

Churchill już 20 sierpnia powiedział słynne zdanie:

Nigdy w dziejach ludzkich zmagań, tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym.

Niemcy w październiku 1940 musieli zrezygnować z inwazji na Anglię.

Jak Gott mit uns Anglikom, tak Anglicy…

Równocześnie z obroną Anglii, RAF bombardował porty francuskie, gdzie były zgromadzone niemieckie siły inwazyjne na Anglię. W tych wyprawach brały też udział polskie dywizjony.

Drugim wyzwaniem było zorganizowanie wypraw bombowych nad cele w Niemczech przy braku możliwości wysłania tam sił lądowych, zgodnie ze stwierdzeniem Churchilla z dnia 8 lipca 1940 roku, że … My nie mamy na kontynencie armii, która mogłaby pokonać nieprzyjacielską potęgę militarną (…) Jest jednak jedna rzecz, która go [Hitlera] może zawrócić i rzucić na kolana, a jest nią całkowicie niszczycielski, eksterminacyjny atak naszego ciężkiego bombowca na ojczyznę nazistów.

Początkowo Brytyjczycy starali się bombardować tylko obiekty wojskowe i przemysłowe, a na cywilne zrzucać rozpakowane (aby kogoś nie zabiły) paczki ulotek. Niestety ówczesne bombowce o małym zasięgu i niewielkim tonażu z mało precyzyjnymi przyrządami celowniczymi były mało efektywne w niszczeniu celów, a stawały się łatwym celem Niemców, gdyż nie było możliwości ochraniania ich własnymi myśliwcami.

Hitler obiecał rodakom, że żadna bomba nie spadnie na miasta niemieckie, ale też zakazał bombardowania Londynu i Liverpoolu. W nocy 24 sierpnia dwa niemieckie bombowce, z powodu błędów w nawigacji, zrzuciły bomby na centrum i dzielnice mieszkaniowe Londynu.

Churchill rozkazał w odwecie zbombardować Berlin i to przez trzy kolejne noce. Skutki tych nalotów były nikłe. Kilka zniszczonych domów berlińczycy traktowali potem jako ciekawostkę turystyczną.

W odpowiedzi, wściekły Hitler zezwolił na bombardowanie Londynu i celów cywilnych, aby złamać ducha Anglików. Już 7 września ośmieszony (Ich will Meier heißen, wenn auch nur ein feindliches Flugzeug über Deutschland erscheint) Göring zorganizował nalot 1000 samolotów na Londyn, powtarzając go z coraz mniejszymi sukcesami w kolejnych dniach.

Nie mogąc precyzyjnie niszczyć celów wojskowych, odwzajemniając się nalotom niemieckim, RAF ukierunkował naloty na miasta niemieckie będące w zasięgu bombowców brytyjskich. Nie mogąc zapewnić osłony myśliwskiej operacje bojowe wykonywano tylko nocami. Tak też działały polskie dywizjony, które uczestniczyły w tych operacjach. Celami były większe miasta zachodnio-północnych Niemiec oraz porty holenderskie i północno-francuskie będące w zasięgu bombowców. Rozpoczęto również patrolowanie bombowcami wód Atlantyku i zatoki Biskajskiej w poszukiwaniu niemieckim ubootów zagrażających konwojom, mając na nie bomby głębinowe

Niemcy bombardowania celów cywilnych w Anglii kontynuowali do maja 1941. Zginęło 43 tys. mieszkańców miast angielskich.

Po zakończeniu Bitwy o Anglię, Niemcy zaczęli przenosić swoje siły lotnicze na wschód, przygotowując się do ataku na ZSRS. Cele angielskie były bombardowane z mniejszym natężeniem.

Apel Roosevelta o unikaniu bombardowanie celów cywilnych legł w koszu.

Bombowa reedukacja

Uzasadnienie bombardowania dzielnic mieszkaniowych miast niemieckich dobrze opisuje pojęcie bombowa reedukacja Piotra Nasiołkowskiego. Widocznym było, że naród niemiecki bezgranicznie popierając rząd nazistowski i swego Führera, jest istotną częścią napędzającą tę machinę wojenną. Burząc obszary cywilne miast, burzono spokój oraz zmniejszano możliwości efektywnej pracy w produkcji wojennej. Niemcy musiały zacząć utrzymywać na tych terenach, dotychczas wydających im się bezpiecznymi, znaczne siły obrony przeciwlotniczej oraz myśliwców, a także grupy strażaków i robotników do naprawy zniszczeń.

Polacy mogąc wreszcie zaatakować bezpośrednio Niemców, rewanżując się za gehennę września oraz za barbarzyństwo SS, Gestapo i Wermachtu w okupowanej Polsce, byli szczególnie zmotywowani do walki i bombardowania nawet celów cywilnych. Dlatego też decydowali się na dodatkowe sankcje:

(…)Za zbrodnie niemieckie w Polsce, za rozstrzeliwanie niewinnej ludności za obozy zagłady, za głód i nędzę, za sponiewieranie godności ludzkiej – kara! Niech od każdej załogi polskiej po jednej bombie spadnie na spokojne i niebronione miasto niemieckie, a razem z bombą polskie ulotki rozsypią się wokoło ruin i zgliszcz domów niemieckich. Niech takie bombardowanie będzie karą i ostrzeżeniem, że za każdą jedną masową zbrodnię, padnie jedno miasto niemieckie. Proponowaliśmy w dowództwie RAF-u zastosowanie tego środka represji, jako normalnego postępowania operacyjnego. Anglicy nie zgodzili się na to. Dowódcy dywizjonów nie mogli wydać oficjalnych w tym kierunku rozkazów. Załogi przeto działały na własną rękę.

Ale też była granica, poza którą nie chcieli wyjść:

(…)W pewnym dniu Anglicy zamontowali do kilku naszych samolotów zbiorniki gazów trujących. Bardzo nam się to nie podobało. Pod wieczór zdjęli te paskudztwa i już więcej nie powtórzyła się próba uczynienia z nas trucicieli.

Dywizjony angielskie, kanadyjskie, polskie i czeskie oraz lotnicy australijscy i nowozelandzcy ponosili ogromny trud przy niszczeniu dóbr niemieckich. Niestety również straty własne były znaczące. Polskie cztery dywizjony bombowe 300, 301, 304 i 305 w okresie od października 1940 do marca 1942 wykonały około 10 tys. godzin operacji lotniczych i straciły około 50 samolotów czyli 300 lotników, przy czym część członków załóg się uratowała i wróciła lub też dostała się do niewoli.

Okres ten w opisach działań wojennych RAF jest nieco pomijany, jakby był mniej istotny. Ale był to okres zdobywania doświadczeń bojowych oraz wiedzy o przeciwdziałaniach przeciwnika.

Dopiero nominacja gen. Arthura Harrisa na Dowódcę Bomber Command RAF miała znacząco zwiększyć aktywność nalotów na cele cywilne, mając nadzieję na osłabienie poparcia ludności niemieckiej dla nazistowskiej ideologii.

Brytyjska strategia bombardowań

Generał Harris zaczął z żelazną konsekwencją realizować ideę bombowej reedukacji, zwielokrotniając dotychczasowe działania RAF. Przede wszystkim przyśpieszył wchodzenie do służby nowych typów bombowców. Od września 1941 pojawiły się zmodernizowane wellingtony i halifaksy, a od stycznia 1942 nowe nocne bombowce lancastery oraz zmodernizowane mosquito jako bombowce i samoloty rozpoznawcze. Fabryki w Anglii dostarczały coraz więcej maszyn. A zatrudnione w tym celu pilotki przeprowadzały je z fabryk do jednostek lotniczych.

Dla potrzeb sztabu Harrisa zorganizowano Operational Research Section – (ORS) [Freeman Dyson, Randall T. Wakelam], do której powołano młodych naukowców – matematyków, fizyków-teoretyków, którzy chyba wcześniej nawet samolotem nie latali. Ale wielu z nich zrobiło potem karierę naukową w swoich dziedzinach – nawet z jednym Noblem.

Pozostawiając im wolną rękę, zaczęto od nich wymagać analiz i porad zwiększenia skuteczności bombardowań oraz zmniejszania strat samolotów i załóg. Naukowcy podlegając organizacji wojskowej musieli zdawać sobie sprawę, że ich propozycje zostaną zweryfikowane regulaminami i strategiami wojskowymi i też nie zawsze mogą się spodobać gen. Harrisowi.

Przyjęto koncepcję masowych nocnych nalotów na ośrodki przemysłowe głównych miast niemieckich bez oszczędzania infrastruktury i dzielnic mieszkaniowych. Opracowano zasady realizacji takich nalotów – najpierw bomby burzące dla zniszczenia ulic, wybicia okien, otwarcia domów, a potem zapalające dla podpalenia całych kwartałów, aż do wywołania burzy ogniowej. Taką koncepcję działań zaakceptował rząd brytyjski i według tej koncepcji zaczęto szkolić załogi bombowców.

W każdym takim nalocie brało udział od kilkudziesięciu do 200 bombowców – praktycznie wszystkie, które danej nocy były zdolne do lotu, a załogi do walki.

Harris na podstawie Starego Testamentu rozwinął myśl - Naziści wkroczyli w tę wojnę z dziecinną iluzją, że zamierzają zbombardować wszystkich innych, a nikt ich nie będzie bombardować. W Rotterdamie, Londynie, Warszawie i w pół setce innych miejsc, wprowadzali w życie tę naiwną teorię. Oni zasiali wiatr, a teraz będą zbierać burzę.

Pierwszym brytyjskim – jeszcze ograniczonym - nalotem dywanowym był nalot na Lubekę przeprowadzony nocą 28 marca 1942.

Kolejnym w ramach operacji Millenium był nalot 1000 bombowców w nocy 30 maja 1942 na Kolonię. W tym nalocie brała też udział załoga Jerzego.

(…)Był to gigantyczny nalot na Kolonię. Pierwszy raz w tej wojnie eksperymentowano zmasowany i skoncentrowany atak przeszło 1000 samolotów bombowych na jeden obiekt. W przybliżeniu wzięło udział w tej akcji około 7000 ludzi ze strony lotnictwa angielskiego. Jeżeli przyjmiemy, że ze strony niemieckiej znajdowało się w tym czasie co najmniej 300 samolotów myśliwskich różnych typów, a w przeliczeniu na ludzi około 1000, to dochodzimy do ogólnej ilości co najmniej 8000 ludzi walczących w jednej bitwie powietrznej. Oprócz tego dziesiątki tysięcy ludzi przypadałoby na ziemną obsługę obrony przeciwlotniczej miasta. Nic więc dziwnego że na odprawie operacyjnej mówiło się nie o bombardowaniu Kolonii, ale o jej zniszczeniu. Miasto miało być zrównane z ziemią.

Za komentarz Jerzego do tej nowej strategii jest przytoczony przez niego fragment z książki J.F.C. Fullera „The Second World War 1939-1945”, który rozróżnia dwa zasadnicze okresy działań strategicznego lotnictwa alianckiego. Pierwszy okres to ataki ekonomiczne, drugi okres to ataki moralne.

(…) Pierwszy można podzielić na dwa okresy od początku maja 1940 roku do marca 1942 roku - rozproszone i tak zwane precyzyjne bombardowanie wykonywane, głównie nocą, przez RAF, oraz od sierpnia 1942 roku do marca 1944 roku - naloty dzienne na specyficzne gałęzie przemysłu niemieckiego, dokonywane przez amerykańskie lotnictwo armii lądowej.

Drugi zatem okres ataków moralnych rozpoczyna się od bombardowania Kolonii 30 maja 1942 roku.

Według I.F.C. Fuller’a tej nocy na Kolonię zrzucono 2000 ton bomb, z których bomby powierzchniowe spowodowały największe zniszczenia. W gruzach legło 5000 akrów miasta. Zabitych zostało blisko 14 000 Niemców.

Naloty były kontynuowane, zależnie od pogody – szczególnie na Hamburg oraz Berlin i miasta Zagłębia Ruhry.

A polskie dywizjony coraz bardziej zmęczone i odnotowujące coraz większe straty załóg, wyposażone w samoloty wellington, zostały przenoszone do innych zadań: