Komentarz Cebit zBITki WBI

Poznawanie Cebitu

data wpisu: 2019.08.10 | data publikacji: 1994.03.31

Wyjazd na CeBIT w marcu 1993 roku

Dla mnie miał to być pierwszy kontakt z targami CeBIT. Pracując w polskim oddziale firmy Digital Equipment Corporation mieliśmy w trójkę pojechać samochodem do Hanoweru na targi, gdzie jeden z nas był umó-wiony z polskim poważnym klientem na stoisku Digitala. Przejęty, przygotowywał się do wyjazdu, dokonując również przeglądu wypożyczonego z Avisa samochodu Ford Sierra. Wyruszyliśmy późno po południu, mając w planie dotarcie do Hanoweru tego samego dnia – ponad 800 km w jakieś 10 godzin – autostrady A2 jeszcze w Polsce nie było.

Do Świecka dotarliśmy późno wieczorem, a tam na granicy korek i samochody osobowe były kierowane na przejście graniczne w Słubicach. Dotarliśmy tam i po długim staniu w kolejce do odprawy około 3 rano stanęliśmy już przed niemieckim Grenzsoldatem. Tuż przed tym, jeden z kolegów stwierdził, że jego paszport jest ważny tylko do jutra – zaczął się zbierać do wysiadania. A Grenzsoldat w tym momencie zaczął kopać w naszą przednią tablicę rejestracyjną – okazało się, że jest cała połamana. Nasz kolega przygotowując samochód do drogi, zapomniał, że wcześniej w jakiejś zaspie rozwalił tę tablicę. Zostaliśmy zawróceni z granicy – z taką tablicą jazda verboten.

Zaczęliśmy poszukiwać możliwości naprawy tablicy, ale nie było to w nocy możliwe, a zaproponowane przez kolegę skręcanie jej drutem mogłoby się źle dla nas skończyć. Koledze mającemu spotkanie z klientem zaproponowaliśmy podrzucenie do Rzepina na nocny pociąg do Berlina. Mieliśmy sporo marek – karty nie były jeszcze powszechnie używane. Niestety bał się sam podróżować po Niemczech. Koniecznie chciał skręcać drutem tablicę. Wreszcie udało się go przekonać do powrotu do Warszawy. Do Poznania wracaliśmy 40 km/godz., bo na drodze był lód, a sierra miała napęd na tył - o zimowych oponach nikt jeszcze nie słyszał. Dotarliśmy do hotelu w Poznaniu, poszliśmy spać, a rano do Warszawy.

CeBIT’93 został odfajkowany. I nawet nie słyszałem o obecności pani Premier na tych targach. Tu warto dodać, że w styczniu 1993 podczas targów KomputerExpo została powołana Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji (PIIT) z wyborem Rady Izby i Prezesa (czyli mnie) dwuletnią kadencję.

Wyjazd służbowy na CeBIT w marcu 1994 roku

Zostałem wydelegowany, jako przedstawiciel Digitala Polska na stoisko Digital Deutschland na Targach CeBIT na cały okres 8 dni trwania targów. Do Hanoweru udałem się samochodem – już bez przygód dotarłem do wskazanego zakwaterowania w mieszkaniu jakiejś Frau.

Codziennie rano po śniadaniu (było inklusive) jechałem samochodem do Arbeitu na stoisku Digitala. Było ono w hali nr 1, a jego bezpośrednią obsługą oraz w zapleczu zajmowało się prawie 2 tys. pracowników. Codziennie rano przed otwarciem targów odbywały się odprawy obsługi. Rozdzielane były grafiki zadań na dany dzień. Świętowano uzyskane rezultaty – interesujące kontakty i podpisane kontrakty z dnia poprzedniego. Podnoszono morale i motywacje personelu do wytężonej pracy, która była męcząca w ciągłym hałasie i stresująca w nawiązywaniu relacji biznesowych. Były też i zadania dla mnie - przygotowanie prezentacji produktów dla potrzeb polskich mediów, a szczególnie dla telewizji, aby mogli zrobić dobre ujęcia serwerów i ekranów z dużych monitorów oraz organizowanie specjalnych wizyt na stoisku delegacjom naszych klientów z Polski. Szczególnym zainteresowaniem cieszył się wysokowydajny serwer z 64-bitowym procesorem Alpha dla obsługi sieci Novell. Niestety Digital nie chciał go sprzedawać do Polski. Samarytańską pomocą było też wyłapywanie z przepływającego obok stoiska tłumu, polskich zwiedzających – mocno zmęczonych, którym trzeba było dać posiedzieć w kafejce Digitala, ratując ich kawą, drinkiem i jakimś poczęstunkiem. Oczywiście catering zapewniała niemiecka obsługa stoiska – nie wiem czy nam potem do Polski nie przysłała pytania o cost center, czyli, na jakie nasze konto mają to zaksięgować.

Miałem też nieco czasu na zwiedzanie targów. Obok były podobnie du-e stoiska IBM, HP, Siemensa, a w hali 2 nieco mniejsze Microsoftu, Oracle’a, Novella i dalej już setki mniejszych, z czego większość firm nie-mieckich. Szczególnie przyjazne były stoiska kanadyjskie, gdyż to Kanada była oficjalnym partnerem Cebitu. Tutaj starała się w cieniu rynku USA pokazać potencjał swojego rynku informatycznego. Jeszcze przed targami wszystkie działy handlowe wszystkich ambasad kanadyjskich w Europie dostały za zadanie promować obecność Kanady na tych targach i zapraszać do zapoznania się z ofertą firm. Również w Polsce Izba i ja pomagaliśmy przedstawicielom Ambasady dotrzeć do polskiego środowiska informa-tycznego. Przy okazji obejrzałem grupę stoisk zwykłych firm amerykańskich, którzy zajmowali niewielkie stoiska bez jakiegoś oszałamiającego wystroju.

Zwiedzając stoiska firm starałem się wychwycić ciekawsze formy mar-ketingu, który głównie polegał na odseparowaniu zwiedzających „odkurzaczy” (targi były ogólnodostępne) od potencjalnych klientów czy też partnerów biznesowych, od których w pierwszym rzędzie starano się uzyskać wizytówki. W tym celu były konkursy – po wrzuceniu business card było losowanie jakiegoś gadżetu. Prawo do wysłuchania prezentacji uzyskiwało się po oddaniu wizytówki. A Novell na stoisku miał ogromne pudło wzorowane na znanym nam pudełku z opakowania jego produktów. Z jednej strony tego pudła było wejście, do którego ustawiała się kolejka chętnych do zaglądnięcia do środka tej konstrukcji. Było to możliwe po oddaniu wi-zytówki, po czym wchodziło się do ciemnego korytarzyka, po którym ostrożnie, aby nie podeptać poprzednika przesuwało się do przodu licząc na jakieś atrakcje – atrakcją było wyjście z tego pudła. Ciekawe, że wychodzący nie uprzedzali tych z kolejki wejściowej, że jest to ściema do zbierania Visitenkarten.

Przy oblężonych tłumem zwiedzających, kolorowych mrugających, wy-świetlających i głośnych stoiskach trudno było wyłuskać z tłumu tych, na których by firmie szczególnie zależało. W zasadzie gości stoiska należało zaprosić znacznie wcześniej przed targami, umawiając ich na określony dzień i godzinę oraz identyfikowaną z nazwiska osobą. W stoiskach firm prezentujących komputery, laptopy oraz monitory i inne urządzenia cyfrowej, główną informacją był znak „Energy Star” oznaczający, że ten sprzęt zużywa minimalne ilości energii, a dokładniej przełącza się do stanu „stand by”, gdy nie jest używany. Spacerując między stoiskami uświadomiłem też jak mało wiemy o wysiłku projektantów – inżynierów i programistów - tych, których efekty pracy są tutaj promowane, starając się zwrócić naszą uwagę. Na jednym ze stoisk był ekran złożony z 36-ciu 20” monitorów typu 4:3, tworzący ekran o powierzchni 1,83*2,43= 4,457 m2 wyświetlający obrazy w całości lub ich wielokrotności w dowolnych układach. Wtedy to była nowość - dzisiaj jest to standard i to na 1081 m2 ekranie LEDowym z One Time Square. Zagadnąłem siedzącego w kącie stoiska młodego człowieka o złożoność programu sterującego tym multimonitorem. Chłopak się rozpromienił i zaczął mi pokazywać fragmenty programu napisanego w C – wymienialiśmy uwagi z godzinę. Program był rzeczywiście bardzo złożony i wymagał wielu godzin opracowywania – a zwiedzający mijali obojętnie tę nowość.

Starałem się też znaleźć stoiska polskich firm – według katalogu powinno ich aż 15. Znajdowałem je przeważnie gdzieś w odległej hali z boku od głównego chodnika. Z paroma wyjątkami, na pozostałych obsługa siedziała smętnie za dużą ladą, sącząc przydziałowy koniak. Po dwóch, trzech dniach nie było już żadnego entuzjazmu do poszukiwania sukcesów z pobytu na Targach. Natknąłem się też na puste miejsce z wiszącym napisem POLEN KIG – widać tu miało być stoisko informacyjne Krajowej Izby Gospodarczej, ale coś nie wyszło.

Pewnego dnia, po zaparkowaniu i przejściu na wiadukt nad autostradą prowadzący do hal targowych, obejrzałem się na parking. W chłodnym ostrym marcowym porannym słońcu z parkujących samochodów wychodzili elegancko ubrane panie i panowie – obsługa stoisk. Gromadząc się w coraz większe strumienie osób, dążyli do wejścia, gdzie tłocząc się przed bramą pokazywali swoje Ausweisy – w tym momencie zobaczyłem pierwszą sceną z filmu „Ziemia Obiecana”, gdzie w porannym słońcu robotnice i robotnicy pojedynczo, a potem grupkami zmierzali do bramy fabryki (dzisiaj jest to brama Manufaktury w Łodzi) tłocząc się przed nią. Zobaczyłem nową ziemię obiecaną z końca XX wieku. Tego dnia postanowiłem, jako Prezes PIIT, zorganizować polskie stoisko na targach CeBIT w 1995 roku.